Poczułam grunt pod nogami. Zorientowałam się, że Harry odsunął się ode mnie na bezpieczną odległość.
-A teraz posłuchaj, zabawimy się po mojemu. - uśmiechnął się szyderczo, wiedział, że się go boję. Byłam ciekawa co zamierza dalej zrobić, ale jedno jest pewne, gdy tylko Zac nas znajdzie, będę musiała się stąd wydostać.
-Więc, gdy pojawi się tu Zac podasz mu grzecznie to pudło, powiesz jak bardzo go kochasz i zapewnisz, że wrócisz do niego .... niebawem. - wskazał na chipsy, które stały na ziemi i znowu pojawiły się jego dołeczki. Wiem, że jestem głupia i nie powinno mi się to podobać, ale cóż ... podobało. Harry odszedł ode mnie i schował się za jakimiś kartonami, a ja w dalszym ciągu stałam przerażona i nie wiedziałam czy postąpić tak jak kazał Harry czy po prostu uciec i powiedzieć o całym zajściu Zacowi. Zobaczyłam szatyna wychodzącego zza rogu, postanowiłam kłamać.
-O Em tu jesteś. Szukałem cię, miałaś przynieść chipsy, które już się skończyły. - zobaczyłam jego ciepły uśmiech i zaczęłam mieć wyrzuty sumienia, że go okłamuję.
-Tak, ja tylko ... - podniosłam pudełko leżące obok mnie - długo szukałam. Sam widzisz ile tu tego jest. - starałam się brzmieć normalnie, żeby niczego się nie domyślił.
-Proszę, weź je, a ja tylko poukładam te pudła, bo trochę namieszałam szukając chipsów. - w duchu modliłam się, aby niczego nie podejrzewał, bo w rzeczywistości wcale nie rozrzuciłam żadnych pudeł.
-Okeeej, będę czekał przy barze. - zabrał pudełko, dał mi całusa i odszedł. Było mi strasznie głupio, że nie powiedziałam mu prawdy, ale nie mogłam. Bałam się o niego, o siebie, o nasz związek, a nie mam pojęcia co jeszcze potrafi Harry wymyślić.
-Świetnie skarbie. - zobaczyłam Harrego, który zaczął klaskać. Wcale mi nie było do śmiechu.
-To nie jest śmieszne idioto! - byłam strasznie zła. Przez niego zaczynam tracić wszystko to na czym mi zależy.
-Idioto?! Serio?! Skarbie słyszałem w życiu gorsze wyzwiska, więc to na mnie wrażenia nie robi. - zaczął zbliżać się do mnie, a serce poskoczyło mi do gardła. Dosłownie.
-Więc na czym stanęło? - składał pocałunki wzdłuż mojej szyji. Poczułam bardzo wyraźnie jego perfumy. Pachniał niesamowicie, ale to nie zmienia faktu, że się panicznie boję.
-Harry ... Proszę daj mi spokój. - zaczęłam odpychać go od siebie, ale nie pomagało. On składał jeszcze więcej pocałunków i dotykał moich piersi. Wcale mi się to nie podobało, bo wiedziałam do czego może dojść. Postanowiłam raz, a skutecznie go odsunąć. Kopnęłam go w krocze i natychmiast zaczęłam uciekać. Miałam nadzieję, że odpuści sobie. Przynajmniej tym razem. Po chwili zobaczyłam go za mną, dogonił mnie. Kurwa.
-Gdzie kurwa uciekasz?! Nawet nie wiesz jak sobie tym szmato pogorszyłaś. - szarpał mnie i ciągnął. Jedyne co mogłam to zacząć płakać. Zobaczyłam jak pośpiesznie ściąga ze mnie uniform, koszulkę i spodenki. Stałam przed nim w samej bieliźnie. Moje pojedyńcze łzy zamieniły się w potok. Na jego twarzy pojawił się uśmieszek. Podobało mu się to, że już nie mogę nic zrobić. Ściągnął resztę mojej garderoby. Zobaczyłam również jego opadające spodnie i poczułam go w sobie. Bolało niezmiernie. Po kilku pchnięciach nie chodziło mi już o ból fizyczny, a psychiczny. Starałam się powstrzymać płacz i łkanie, błagałam, żeby przestał, ale to było na marne. Poczułam w końcu, że doszedł. Wyszedł ze mnie, a ja opadając na ziemię nadal nie mogłam się pozbierać. Nie wierzę, że to przydarzyło się akurat mnie. Po kilku minutach ciszy Harry się odezwał.
-Widzisz słońce ... Dostałaś właśnie ode mnie dwie lekcje. Po pierwsze już wiesz, że zawsze dostaję to czego chcę. A z drugiej wynieś to, że nie warto się mi sprzeciwiać, bo będzie dwa razy gorzej. - ubrał spodnie, dał całusa w policzek i wyszedł, zostawiając mnie nagą. Pośpiesznie się ubrałam. Muszę w końcu wyjść do Zaca. Pytanie tylko co mu powiem? Hej, jestem zapłakana, bo twój braciszek właśnie mnie przeleciał? Boże nawet w myślach to nie brzmi za dobrze. Wróciłam do baru przy którym stał Zac. Od razu zauważył, że coś się stało.
-Skarbie, co się stało? - dobre pytanie Zac, sama chciałabym to wiedzieć.
-Nic takiego, tata właśnie do mnie zadzwonił, że mama zachorowała, ale już jest stabilnie. - świetnie Emily. Okłamuje własnego chłopaka, ale nie mogłam mu na razie powiedzieć prawdy, muszę podtrzymywać moje kłamstwa.
-Przykro mi. Mam nadzieję, że szybko wyzdrowieje. - posłał mi pocieszające spojrzenie, a u mnie znowu odezwały się wyrzuty sumienia. Postępuję nie fair. Mam już tego dość.
***
Impreza dobiegała końca, ludzie się rozchodzili, a ja i Zac zaczęliśmy powoli sprzątać. Doprowadziłam się już do stanu "normalności" cokolwiek to znaczy, ale pomimo wszystko cały wieczór miałam w głowie obraz sprzed kilku godzin. Nie wiedziałam co będzie dalej i chyba nawet wolę nie wiedzieć. Około godziny 3.30 zamknęłam bar i udaliśmy się pod mój dom. Zac odprowadził mnie do drzwi.
-Hej, nie martw się już skarbie. Wszystko będzie dobrze, mama wyzdrowieje. - nie o nią się teraz martwiłam, bo nawet chora nie była. Gorzej z moim samopoczuciem i psychiką.
-Też tak myślę. Dziękuję za dzisiejszą pomoc. Dobranoc. - dałam mu buziaka i weszłam do mieszkania nie czekając nawet na "dobranoc" z jego strony. Chciałam jak najszybciej być w domu. Od razu udałam się pod prysznic. Tego potrzebowałam. Po relaksującej kąpieli spojrzałam na wyświetlacz komórki. Dwie nieodebrane wiadomości. Pierwsza była od Zaca.
Dobranoc x
Na mojej twarzy od razu zagościł uśmiech. Był naprawdę kochany. Natomiast druga wiadomość za ciekawa nie była.
Jesteś strasznie ciasna, ale i tak chciałbym powtórkę. To kiedy i gdzie? ~ H
Moje życie zamienia się w piekło i sądzę, że to się szybko nie skończy.
________________________________________________
-A teraz posłuchaj, zabawimy się po mojemu. - uśmiechnął się szyderczo, wiedział, że się go boję. Byłam ciekawa co zamierza dalej zrobić, ale jedno jest pewne, gdy tylko Zac nas znajdzie, będę musiała się stąd wydostać.
-Więc, gdy pojawi się tu Zac podasz mu grzecznie to pudło, powiesz jak bardzo go kochasz i zapewnisz, że wrócisz do niego .... niebawem. - wskazał na chipsy, które stały na ziemi i znowu pojawiły się jego dołeczki. Wiem, że jestem głupia i nie powinno mi się to podobać, ale cóż ... podobało. Harry odszedł ode mnie i schował się za jakimiś kartonami, a ja w dalszym ciągu stałam przerażona i nie wiedziałam czy postąpić tak jak kazał Harry czy po prostu uciec i powiedzieć o całym zajściu Zacowi. Zobaczyłam szatyna wychodzącego zza rogu, postanowiłam kłamać.
-O Em tu jesteś. Szukałem cię, miałaś przynieść chipsy, które już się skończyły. - zobaczyłam jego ciepły uśmiech i zaczęłam mieć wyrzuty sumienia, że go okłamuję.
-Tak, ja tylko ... - podniosłam pudełko leżące obok mnie - długo szukałam. Sam widzisz ile tu tego jest. - starałam się brzmieć normalnie, żeby niczego się nie domyślił.
-Proszę, weź je, a ja tylko poukładam te pudła, bo trochę namieszałam szukając chipsów. - w duchu modliłam się, aby niczego nie podejrzewał, bo w rzeczywistości wcale nie rozrzuciłam żadnych pudeł.
-Okeeej, będę czekał przy barze. - zabrał pudełko, dał mi całusa i odszedł. Było mi strasznie głupio, że nie powiedziałam mu prawdy, ale nie mogłam. Bałam się o niego, o siebie, o nasz związek, a nie mam pojęcia co jeszcze potrafi Harry wymyślić.
-Świetnie skarbie. - zobaczyłam Harrego, który zaczął klaskać. Wcale mi nie było do śmiechu.
-To nie jest śmieszne idioto! - byłam strasznie zła. Przez niego zaczynam tracić wszystko to na czym mi zależy.
-Idioto?! Serio?! Skarbie słyszałem w życiu gorsze wyzwiska, więc to na mnie wrażenia nie robi. - zaczął zbliżać się do mnie, a serce poskoczyło mi do gardła. Dosłownie.
-Więc na czym stanęło? - składał pocałunki wzdłuż mojej szyji. Poczułam bardzo wyraźnie jego perfumy. Pachniał niesamowicie, ale to nie zmienia faktu, że się panicznie boję.
-Harry ... Proszę daj mi spokój. - zaczęłam odpychać go od siebie, ale nie pomagało. On składał jeszcze więcej pocałunków i dotykał moich piersi. Wcale mi się to nie podobało, bo wiedziałam do czego może dojść. Postanowiłam raz, a skutecznie go odsunąć. Kopnęłam go w krocze i natychmiast zaczęłam uciekać. Miałam nadzieję, że odpuści sobie. Przynajmniej tym razem. Po chwili zobaczyłam go za mną, dogonił mnie. Kurwa.
-Gdzie kurwa uciekasz?! Nawet nie wiesz jak sobie tym szmato pogorszyłaś. - szarpał mnie i ciągnął. Jedyne co mogłam to zacząć płakać. Zobaczyłam jak pośpiesznie ściąga ze mnie uniform, koszulkę i spodenki. Stałam przed nim w samej bieliźnie. Moje pojedyńcze łzy zamieniły się w potok. Na jego twarzy pojawił się uśmieszek. Podobało mu się to, że już nie mogę nic zrobić. Ściągnął resztę mojej garderoby. Zobaczyłam również jego opadające spodnie i poczułam go w sobie. Bolało niezmiernie. Po kilku pchnięciach nie chodziło mi już o ból fizyczny, a psychiczny. Starałam się powstrzymać płacz i łkanie, błagałam, żeby przestał, ale to było na marne. Poczułam w końcu, że doszedł. Wyszedł ze mnie, a ja opadając na ziemię nadal nie mogłam się pozbierać. Nie wierzę, że to przydarzyło się akurat mnie. Po kilku minutach ciszy Harry się odezwał.
-Widzisz słońce ... Dostałaś właśnie ode mnie dwie lekcje. Po pierwsze już wiesz, że zawsze dostaję to czego chcę. A z drugiej wynieś to, że nie warto się mi sprzeciwiać, bo będzie dwa razy gorzej. - ubrał spodnie, dał całusa w policzek i wyszedł, zostawiając mnie nagą. Pośpiesznie się ubrałam. Muszę w końcu wyjść do Zaca. Pytanie tylko co mu powiem? Hej, jestem zapłakana, bo twój braciszek właśnie mnie przeleciał? Boże nawet w myślach to nie brzmi za dobrze. Wróciłam do baru przy którym stał Zac. Od razu zauważył, że coś się stało.
-Skarbie, co się stało? - dobre pytanie Zac, sama chciałabym to wiedzieć.
-Nic takiego, tata właśnie do mnie zadzwonił, że mama zachorowała, ale już jest stabilnie. - świetnie Emily. Okłamuje własnego chłopaka, ale nie mogłam mu na razie powiedzieć prawdy, muszę podtrzymywać moje kłamstwa.
-Przykro mi. Mam nadzieję, że szybko wyzdrowieje. - posłał mi pocieszające spojrzenie, a u mnie znowu odezwały się wyrzuty sumienia. Postępuję nie fair. Mam już tego dość.
***
Impreza dobiegała końca, ludzie się rozchodzili, a ja i Zac zaczęliśmy powoli sprzątać. Doprowadziłam się już do stanu "normalności" cokolwiek to znaczy, ale pomimo wszystko cały wieczór miałam w głowie obraz sprzed kilku godzin. Nie wiedziałam co będzie dalej i chyba nawet wolę nie wiedzieć. Około godziny 3.30 zamknęłam bar i udaliśmy się pod mój dom. Zac odprowadził mnie do drzwi.
-Hej, nie martw się już skarbie. Wszystko będzie dobrze, mama wyzdrowieje. - nie o nią się teraz martwiłam, bo nawet chora nie była. Gorzej z moim samopoczuciem i psychiką.
-Też tak myślę. Dziękuję za dzisiejszą pomoc. Dobranoc. - dałam mu buziaka i weszłam do mieszkania nie czekając nawet na "dobranoc" z jego strony. Chciałam jak najszybciej być w domu. Od razu udałam się pod prysznic. Tego potrzebowałam. Po relaksującej kąpieli spojrzałam na wyświetlacz komórki. Dwie nieodebrane wiadomości. Pierwsza była od Zaca.
Dobranoc x
Na mojej twarzy od razu zagościł uśmiech. Był naprawdę kochany. Natomiast druga wiadomość za ciekawa nie była.
Jesteś strasznie ciasna, ale i tak chciałbym powtórkę. To kiedy i gdzie? ~ H
Moje życie zamienia się w piekło i sądzę, że to się szybko nie skończy.
________________________________________________
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń